samedi 25 février 2017

Erasmus

Dawno,dawno temu będąc na studiach udało mi się skorzystać z wyjazdu na Erasmusa. Nie było to byle jakie stypendium ! Trzeba było spełniać określone kryteria : dobra znajomość języka (uf dobrze, że byłam na filologii), dobre oceny (nie było łatwo, ale się udało) i dostarczyć papierki. Oto historie, które przytrafiły mi się podczas wymiany!



"Kolorowe dossier"


Pamiętam, że po przyjeździe do Rennes należało się zgłosić do studenckiego dziekanatu (to taki sekretariat) i wypełnić dokumenty. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że Pani z przysłowiowego okienka podała mi trzy dossier... Każdy w innym kolorze! Dla tych,którzy mieszkają we Francji na stałe to nie nowość :) Niestety dopadła mnie francuska nieznośna administracja! To było moje pierwsze starcie... Po 30 minutach wypełniania, czasami tego samego, udało mi się oddać dossier w komplecie. Następnie rozpoczęła się "wędrówka ludów". Należało w ciągu, bodajże, tygodnia dostarczyć listę przedmiotów, na które będę uczęszczać. Między Bogiem a prawdą w życiu na tylu zajęciach nie byłam :-) Za każdym razem należało wypełnić papierek, uzyskać podpis, następnie dostarczyć do dziekanatu.


"Strajk"


Gdzieś kiedy usłyszałam, że we Francji albo jesteśmy en vacances albo en grève. Coś w tym jest :) Między zajęciami, ogromną przerwą na obiad (ach! ta francuska stołówka!) na uczelni odbywały się strajki. Dość często staliśmy pod drzwiami sali, której nikt nie otworzył. Wymarzone studia, n'est pas?



"Alors, on danse!"


Prawdą jest, że będąc na takiej wymianie trochę się szaleje :) jedni chodzą na tańce i swawole w rytm ruchu bioder, inni chodzą na koncerty rockowe, jazzowe i tym podobne. Tak czy owak świetnie się bawiłam ! Poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi. W akademiku mój pokój był niewielki, ale mimo to mieścił bardzo dużo ludzi:)  Na piętrze mieszkałam z prawdziwą mieszanką kulturową. Razem gotowaliśmy i siedzieliśmy do późnych godzin nocnych...ech! było tak pięknie! :)



"Paris, Paris... mon pauvre Paris!"


Nieodłącznym elementem wymiany są dla mnie podróże. To właśnie wtedy udało mi się najwięcej rzeczy zobaczyć, spróbować lokalnych specjałów i poznać ogromne ilości ludzi. Dużo czasu udało mi się spędzić w Paryżu. Jednak oprócz całej tej otoczki magicznego Paryża, niestety, dla mnie Paryż pokazał swoją "ciemną stronę". Wsiadając do paryskiego metra kobieta, która była tuż za mną została ugodzona nożem. Pamiętam tylko, że drzwi wagonika się zamknęły a ja pojechałam dalej... Fatalne wspomnienie.



***

Wpis ten powstał w ramach projektu "W 80 blogów dookoła świata". 



5 commentaires: